Uśmiechy mówią wszystko! Bo wolimy myśleć, że niewyraźna mina Vegi to jednak uśmiech. Pańcio nosi swoją Vegusię na rękach. Podnieść ją nie jest łatwo i Pańcia już jakiś czas temu się poddała. A Pańcia miała takie wspaniałe plany! Że będzie nosić pieseczka pod pachą niczym Paris Hilton. Że kupi ładną torebeczkę i będzie w niej nosić pieseczka... Plany jednak legły w gruzach bo Vegusia rosła i rosła i już do żadnej torby się nie zmieści, chyba jedynie do takiej niebieskiej z ikei.
poniedziałek, 28 kwietnia 2014
wtorek, 15 kwietnia 2014
Tata i Mama
Państwo, których widać na zdjęciach to Ojciec (powyżej) i Mama (poniżej) panny Kitfasińskiej. Panna Kitfasińska, właściwie, w swojej metryce nosi imię Panama z hodowli Fala Love'a. Tata nosi imię Umberto (Pańcie bardzo to cieszy bo jest fanką innego Umberto - Eco), a Mama to My Bluberry Night. Ciekawe czy są dumni z Vegi? Chociaż nigdy niczego jeszcze nie upolowała (a Pańcia i Pańcio mają nadzieję, że tak pozostanie), jest przecież wspaniałym psem!
lektura obowiązkowa
Za oknem deszcz i słota. Prawie jak listopad, tylko liście zielone. Trzeba wyjść na spacer - to jasne. Wracamy po półgodzinie - przemoczone. Pańcia zdejmuje mokrą kurtkę i kalosze, Vega ociera się o ściany bo mokra być nie lubi najbardziej na świecie. W ruch idzie ręcznik i długie tarmoszenie - co Vega bardzo lubi bo wie, że dzięki tym zabiegom będzie sucha. Postanawiamy - nigdzie już nie wychodzimy! Zostajemy w domu, Pańcia pod kocem, Vega na kocu. Bo w taki dzień jak dziś grunt to ciepłe towarzystwo i dobra lektura. Vega układa łeb na nogach Pańci, a Pańcia zagłębia się w meandry nazistowskiej koncepcji sztuki. Atmosfera gęstnieje, bo na kolejnych stronach autorka tropi skradzione w Europie podczas II wojny światowej dzieła sztuki. I tak nam mija dzień. Polecamy lekturę "Grabieży Europy".
piątek, 11 kwietnia 2014
Panna Kitfasińska
Najładniejsza
sunia na dzielnicy! Uroda, bezpretensjonalność oraz ogromna radość życia -
chyba to powoduje, że nie ma w sąsiedztwie psa, który nie szaleje za Vegą.
Kaktus wysiaduje pod naszymi drzwiami, a po drugiej stronie ulicy mieszka Sony
- wielka miłość, wielka, także w tym najbardziej dosłownym sensie (w
najbliższym czasie w porozumieniu z Pańcią i Pańciem Sonego postaramy się to
cudo sfotografować). Nowofundland czarny jak
smoła z delikatnym białym krawatem pod szyją. Sony wygląda groźnie, kiedy
siedzi przy furtce i szczeka na przechodzących, w tych tężeje krew. Na nas
nigdy nie szczeka. Czasem stają przy swoich furtkach, Vega u siebie, a Sony u
siebie i patrzą jedno na drugie. Dzieli ich ulica, no i płoty.
Ludzie Sonego są mili i wyrozumiali dla tego uczucia, ale nie
wszyscy ludzie tacy są. Wczoraj spotkałyśmy uroczego jack russella (a
przynajmniej coś w ten deseń). Pieski się przywitały, dużo mniejszy od Vegi
jack był widocznie naszą Psińską zachwycony i nie chciał odejść mimo zachęt
jego Pańci. W końcu, ta ostatnia, skwitowała scenę: "No bardzo ładna
dziewczyna. Szkoda, że nie dla ciebie". Uważamy, że było to bardzo okrutne.
Urodę
Vegi doceniają także liczni ludzie: „Jaki śliczny piesek!” – takie uwagi
słyszymy codziennie na spacerze. Tylko Pańcia czasem jest trochę zazdrosna bo
sama tylu komplementów nie zbiera.
PS: najmodniejszy w tym sezonie róż znalazł się oczywiście
także w naszej konfekcji wiosna/lato J
piątek, 4 kwietnia 2014
przyjaciel
Najlepszy przyjaciel Vegi to Kaktus. Kaktus jest naszym sąsiadem. Codziennie rano przychodzi pod nasze drzwi i czeka, aż Vega wyjdzie się pobawić. Czasem w drzwi drapie, czasem piszczy, zależnie od nastroju i - zapewne - czasu oczekiwania. Pańcia i Pańcio czasem mają do Kaktusa pretensje zwłaszcza w kwestii pory kiedy to przychodzi po Vegę (np 5 rano!). Kaktus ma już 10 lat i czasem okazuje zniecierpliwienie pomysłowością i wesołością Kitfasińskiej. Bywa i tak, że Kaktus siada w ogrodzie, a Vega wykonuje szaleńczy bieg dookoła ogrodu (tak zwany "szalony piesełek). Vega często Kaktusa przewraca na plecy i wtedy Kaktus się brudzi. Obydwoje dużo czasu spędzają pod bramą; Kaktus z poczucia obowiązku, szczeka na wszystkich przechodzących, a Vega dotrzymuje mu towarzystwa, choć nigdy na nikogo nie szczeka (chyba, że w nocy, ale to inna historia). Tych dwoje spotyka się codziennie, aż trudno uwierzyć, jak trudne były początki tej przyjaźni: Vega była jeszcze bardzo małym pieskiem (miała 2 miesiące) i nie potrafiła nawet sama zejść po schodach kiedy pierwszy raz spotkała Kaktusa. Była bardzo przestraszona, cała się trzęsła. I taki był pierwszy dzień. Wszystkie kolejne dni były już pełne radości, a im lepsza pogoda, tym radości więcej, bo można całe dnie spędzać w ogrodzie i przy bramie i znów w ogrodzie. A jak się pies zmęczy to wraca do domu się wyspać. Może ktoś nie wierzyć, ale przyjaźń istnieje także w świecie zwierząt.
czwartek, 3 kwietnia 2014
jest wesoło
Człowiek jest otoczony technicznymi wynalazkami. Godzinami potrafi się wpatrywać w ekran komputera, co jest całkowicie dla psa niezrozumiałe. Za oknem świeci słońce,tyle zapachów, smaków, dźwięków, a człowiek siedzi prawie nieruchomo i patrzy w świecące pudełko. Pudełko nie ma zapachu, ani smaku (to ostatnie zostało dokładnie sprawdzone - Vega próbowała zjeść jeden z klawiszy - nie smakował). Ludzie mają dużo takich świecących pudełek, większych i mniejszych. Za pomocą małego pudełka Pańcia i Pańcio próbują uchwycić ulotne chwile wspólnego życia. Vega, z jakiegoś powodu, zawsze, kiedy Pańcia próbuje zrobić wspólne zdjęcie zwane smoróbką (bardzo popularna forma w internecie), bierze się do lizania ucha Pańci. A Pańcia niezmiennie jest przerażona takim obrotem sprawy - nie wiedzieć czemu, nie lubi mokrego psiego języka na swojej twarzy. Jedno jest pewne: z Vegą jest wesoło, nawet jeśli czasem ma się mokre ucho.
Subskrybuj:
Posty (Atom)