wtorek, 19 marca 2019

ogon - znaczenie strategiczne

Ogon, jak pewnie wszyscy dobrze wiecie, ma zasadnicze znaczenie w życiu psa. Ogonem pies wyraża wiele emocji: radość, poddenerwowanie, strach. Wszyscy kojarzymy merdający ogon z zadowoleniem, niektórzy wiedzą też, że ogon podkulony oznacza strach. Są jednak tacy, co ogona nie mają! I takim przypadkiem jest nasz Mazio. Kopiowanie (bo tak inaczej nazywane jest obcinanie ogonów, a także uszu) jest w Polsce zakazane od 1997 roku! Zatem w żadnej hodowli (legalnej czyli takiej ze znaczkiem FCI) nie znajdziecie psów bez ogonków czy z przyciętymi uszami. Warto wspomnieć, że zabieg ten przeprowadzany jest w pierwszych tygodniach życia psa. Oczywiście istnieją zwolennicy i przeciwnicy tego zabiegu. My jesteśmy przeciwni, a jednak trafił nam się bezogonek. Taki już był, kiedy odłowiono go w lesie. Co z tego wynika? Są trzy możliwości: 1. Mazio urodził się przed 1997 rokiem, ale to oznacza, że ma obecnie więcej niż 22 lata - raczej niemożliwe; 2. Mazio pochodzi z jakiegoś innego kraju np z Czech, gdzie nadal kopiuje się ogony; 3. Mazio pochodzi z jakiejś obrzydliwej peseudohodowli. I niestety ta ostatnia wersja jest najbardziej prawdopodobna. Co jeszcze, poza brakiem ogona, za nią przemawia? Mazi nie ma proporcji rasowego wyżła niemieckiego. Jest niższy, bardziej krępy, ma krótsze łapy. Tylko on wie, co przeżył, skąd pochodzi, jaką ma przeszłość. Ogona jednak brak.
Co z braku ogona wynika na co dzień? Behawioryści podkreślają, że brak ogona to braki w komunikacji. Inne psy mogą nie wiedzieć w jakim nastroju jest Mazio. My też nie. Jednak mimo tego braku dobrze wiemy, kiedy Mazio jest radosny: nie może machać ogonem, więc cieszy się całym ciałem! Do tego dochodzą jeszcze efekty dźwiękowe: pomruki, czasem poszczekiwanie. Ale czasem żałujemy, że Mazurek nie ma ogonka.
Ten wpis nie ma na celu przekonywania Was, że kopiowanie ogona czy uszu jest złe, bo w internecie znajdziecie dużo artykułów na ten temat, pisanych przez specjalistów. My uważamy, że ogon jest potrzebny i tyle!
Jedno do czego chcemy Was przekonywać z całego serca to: NIGDY NIE KUPUJCIE PSA Z PSEUDOHODOWLI! Nie wspierajcie złych ludzi, którzy wykorzystują zwierzęta dla własnego zarobku, traktując je jak maszynki do zarabiania pieniędzy. Na ten temat też możecie poczytać w internecie, ale ostrzegam: zdjęcia z takich miejsc są pełne cierpienia zwierząt.
Kończąc: na dwa psy mamy jeden ogon. Średnia wypada blado, ale trzeba się cieszyć z tego, co się ma.

środa, 16 stycznia 2019

śnieg

Kiedy tracimy dziecięcą radość z zimowej aury? Dla mnie to była pierwsza zima za kółkiem. Szczęśliwie (przynajmniej z tego punktu widzenia) prawo jazdy udało mi się zdać dopiero 3 lata temu, ale od tego czasu zima zmieniła dla mnie swoje oblicze. Kiedy widzę pierwszy śnieg, zastanawiam się, czy mam zimowe opony. Zamiast krzyczeć z radości, rzucać wszystko czym się akurat zajmuję, zasłaniam okno i wyłączam radio, żeby nie myśleć o fatalnych warunkach na drogach, o tym, że zima znów zaskoczyła drogowców i o tym, że jeszcze nigdy nie wpadłam w poślizg i panicznie się tego boję.
Ale mam psa! Psy mam nawet dwa, ale tylko jeden z nich jest bohaterem tej opowieści. Vega szaleńczo, a określenie to jest jedynym odpowiednim tu, kocha śnieg! "Białe szaleństwo" - dokładnie to sformułowanie ukazuje jak V reaguje na śnieg. Szaleńcze podskoki, galopy, biegi, podskoki... i oczywiście śniegu zjadanie! Rzucamy śnieżki, które wpadając w śnieg - giną, V ich poszukuje, nurkuje, znów biegnie. Szaleństwo ma swoje minusy, bo pies, idąc na smyczy - ciągnie. Bo już chce być tam, w miejscu gdzie smycz puszczam, gdzie może poczuć wolność, wiatr w uszach i śnieg pod łapami.
Często pisze się o obowiązkach związanych z posiadaniem psa i to dobrze. Pies nie jest zabawką, a obowiązków jest sporo. Jednak to, co zyskujemy jest bezcenne: Vega daje mi ogromnie dużo radości. Kiedy spędzam z nią czas, patrzę trochę na świat jej oczami: wszystko jest ciekawe, wszystko się zmienia. Mamy swoje ulubione miejsca i często je odwiedzamy. Patrzymy na ptaki, a Vega je przegania.
I nawet śnieg w mieście zaczyna mnie cieszyć.




niedziela, 6 maja 2018

bliskość

Mazi jest psem adoptowanym. Co to oznacza? W jego przypadku przede wszystkim złe wspomnienia. Jesteśmy razem już dwa lata i cztery miesiące i ciągle się siebie uczymy. Uczymy się sobie ufać. Pierwsze tygodnie, a nawet miesiące były "obwąchiwaniem się". Mieliśmy wrażenie, że Mazi ciągle nas obserwuje, ciągle jest czujny: wystarczył nasz jeden ruch, żeby pies budził się i nastawiał uszy. Bywało, że nasze zachowanie wywoływało strach, wystarczył gwałtowny ruch w stronę psa, albo próba wyczyszczenia mu oczu. A dziś? Nadal nie jest łatwo, mamy wiele wspólnych problemów, ale dziś... Dziś byliśmy na spacerze. Była piękna pogoda, świeciło słońce, wiał wietrzyk, nie było zbyt gorąco, idealnie na spacer z psami. Usiedliśmy na łące. Mazio jak zwykle - obserwował, pilnował nas. Aż w pewnej chwili, zmęczony, odpuścił. Położył się na trawie. Z tą miną szczęśliwego psa: otwarta, ziejąca paszcza, język puszczony bokiem. Siedziałam obok i było mi tak dobrze, że musiałam go przytulić. Pies położył się na boku, ja na nim, wydając nieartykułowane dźwięki potwora. I wiecie jak zareagował nasz pies z lasu? Radośnie! Kiedy się odsuwałam pchał mi nos pod ramię domagając się dalszych pieszczot. Więc znów go przewracałam i miziałam i tarmosiłam a on się tarzał w trawie. Wiem, że są psy , które nie lubią takich niewybrednych pieszczot i nigdy nie próbujcie tego z obcym psem (!). Ale nasz Mazio (tak to sobie tłumaczymy) tak długo musiał żyć bez miłości, że teraz domaga się jej mocniej. A ja cieszę się, że Mazurek mi ufa. Mogę być tak blisko niego. Mogę go tarmosić, bo jestem jego człowiekiem.

wtorek, 24 kwietnia 2018

tu i teraz

Czy Wam też się czasem wydaje, że świat jakoś szybciej się kręci? Ciągle jest coś do zrobienia, ciągle pojawiają się nowe wyzwania i zadania. Są takie dni, że trudno znaleźć czas dla siebie, nie można zjeść normalnego obiadu, tylko idzie się na pizzę, nie można uczesać się porządnie, tylko wychodzi się z mokrymi włosami licząc na to, że wyschną w drodze do pracy i tam się uczeszemy... Kiedy wszystko dzieje się tak szybko czasem tracimy kontakt z samym sobą. I tu wchodzą psy! Najpierw myślisz, że cholera jasna! (tak! takie słowa pojawiają się w głowie!) padam już na twarz a tu jeszcze spacer z psami! Wsiadasz do auta, jedziesz na łąkę. Najpierw jeszcze myślami jesteś tam: w pracy, w domu, układasz coś, piszesz, albo komuś tłumaczysz. Ale twoje psy nie pozwolą ci tak uciekać! Jeden na ciebie wskakuje - podekscytowany zapachami łąki. Drugi odbiega na znaczną odległość. Wołasz. Przychodzi. Po pewnym czasie. Zadowolony. Z długim różowym jęzorem wywalonym z paszczy. Idziecie dalej. Jeden z nich jest na smyczy, bo nie wiadomo co mu strzeli do głowy. Ciągnie się jakby jego życie od tego zależało. Idziecie dalej. Przechodzicie przez strumyk. Psy piją. Jeden wskakuje tak głęboko, że jest prawie cały mokry. Idziecie dalej. Psy stopniowo się uspakajają. I nagle na drodze pojawia się kot...
Mówi się, że psy są uwięzione w teraźniejszości, ale my - ludzie uwięzieni jesteśmy w przeszłości i przyszłości. Nigdy nie tu, nigdy nie teraz. I tylko czasem, na spacerze z psem, czujesz, że właśnie tu, właśnie teraz JESTEŚ.
ps: żaden kot nie ucierpiał :)

piątek, 22 grudnia 2017

zima

Nie lubimy zimy! Zwłaszcza Pańcia zimy nie lubi! Oczywiście zima bywa piękna, przez okno i na zdjęciu. A w realu... Przede wszystkim zimą jest zimno i samo to zimę wyklucza z kręgu naszych zainteresowań. Zimą jest ciemno i to wyjątkowo negatywnie wpływa na psychikę. Zimą jest ślisko, a psy się ciągną, bo mimo godzin ćwiczeń, my ludzie nie opanowaliśmy trudnej sztuki konsekwencji, która to jest jedyną drogą do wychowania grzecznego psa. Ale bądźmy szczerzy: komu potrzebny jest grzeczny pies? Nie jesteśmy wszak w policji czy wojsku, żeby pies chodził nam przy nodze jak w zegarku i reagował na każde nasze skinienie. Cieszmy się, że pies przychodzi do nas na zawołanie, a że wołamy więcej niż raz... czasem dziesięć...
Zimą sypią solą - i to jest złe bo psie łapki soli nie lubią. Zimą psu jest zimno, a przynajmniej wyżłowi weimarskiemy bo ma króciutką sierść bez podszerstka, a brzuszek to ma już całkiem goły i różowy.
Ale zimą jest śnieg! A śnieg sprawia, że jest pięknie, biało i czysto i można biegać do woli i zjadać śniegu do woli. Pańcia co do tego zjadania ma pewne obiekcje, ale co tam! Hulaj dusza piekła nie ma!
Na zdjęciu miejsce naszych codziennych spacerów czyli tak zwany Cypel na rzece Olzie. Niewątpliwą zaleta tego miejsca jest fakt, iż obfituje ono w ptactwo wodne. Kaczki tylko czekają na przybycie psów aby móc wzbić się w zimowe powietrze.

poniedziałek, 31 lipca 2017

kącik czytelniczy

Ciągle na wakacje czekamy, a czekając - czytamy. Nie możemy się już doczekać naszego wyjazdu (a tu jeszcze cały miesiąc!!), zwłaszcza kiedy widzimy zdjęcia znajomych z wakacji, zazdrość w nas wzbiera. Pozostaje nam lektura. Dziś polecamy Margaret Atwood, naszym zdaniem przyszłą laureatkę nagrody Nobla, i jej trylogię o końcu świata. Lektura to niezbyt optymistyczna, ale i Pańcia nie jest w optymistycznym nastroju: noga ciągle doskwiera. Pańcia od trzech (!) tygodni nie była na spacerze z psami. Więc czytamy. Czasem Pańcia zastanawia się czy takie leżenie na twardej książce nie przeszkadza Vedze, ale ona jakoś do tych niewygód przywykła i często na książkach się układa, bo też książki często leżą w miejscu, w którym i ona chce się ułożyć, czyli na łóżku. Bo najlepiej czyta się oczywiście w łóżku! I wie to Pańcia i wie to Vega.
Ps: W powieści Atwood występują także zwierzęta: świniony, wilksy i nasze ulubione - szopunksy :)

czwartek, 27 lipca 2017

gips

Czy może być coś gorszego dla psiarza jak noga w gipsie? Moim osobistym zdaniem, bardzo nieobiektywnym, NIE! Jak do tego doszło? Łąka, tylko my i psy, chciałam podbiec do Vegi bo właśnie zamierzała wytarzać się w czymś śmierdzącym a tu... chrup! Chrupło tak, że cała okolica chyba słyszała. Awaria! Szybki powrót z psami do domu i prosto do szpitala. Po kilku godzinach oczekiwania, wyrok: zwichnięty staw skokowy i gips. No i tak sobie siedzimy, już trzeci tydzień. Teraz już bez gipsu (zdjęcia są archiwalne). Pańcia porusza się o kulach (widoczne na zdjęciu), w życiu towarzyskim nie uczestniczy. Największe marzenie w obecnej sytuacji? Wyjść na długi spacer z psami!
PS: Duże brawa dla Pana Pańcia za chodzenie do pracy, długie spacery z psami po pracy, robienie zakupów, gotowanie, pranie, sprzątanie i robienie zastrzyków marudzącej żonie.