czwartek, 28 lipca 2016

zmiany

Pańcio, zwany także Mężem, zwrócił uwagę, że od dawna nie pisaliśmy na blogu. Cały czerwiec - nic! No tak, ale zaszło w tym czasie wiele zmian, a Pańcia miała urwanie głowy w pracy.
Zacznijmy od najważniejszego: przeprowadziliśmy się. Niestety nie mamy już ogrodu, ale przeprowadzka była konieczna i teraz musimy przyzwyczaić się do nowych okoliczności. Nie jest źle! Codziennie chodzimy na długie spacery, średnio 8 km dziennie. Pańcio jest bardzo dzielny, bo kiedy my odpoczywamy i byczymy się w domu, on ciężko pracuje, a po pracy idzie jeszcze na spacer. W ten sposób, chodzenia mamy chyba nawet więcej niż wcześniej i tylko nasiadówek w ogrodzie trochę brak. Brak siedzenie przed furtką, naszczekiwania na intruzów, albo tropienia jeży.
Mazurkowi trochę trudno przestawić się na "miejskie standardy"; blisko naszego nowego domu jest piękna trasa spacerowa, pełna biegaczy, rowerzystów i rolkarzy - tych Mazurek nie lubi. Niestety, jak wiele psów, na rowery się rzuca wyrażając swoją niechęć. Trzeba zatem pracować. I tak, Mazurek zamiast sobie odpoczywać po trudach ciężkiego życia w lesie, musi znów przejść szkołę.
Zmiany dotyczą także relacji między Mazim a Vegą, bo w ostatnim czasie zaczęły chętniej spać obok siebie, nawet na mniejszej kanapie. Jak widać zmiany zacieśniają więzy!

środa, 27 lipca 2016

Psi Bohater

Mazurek jest już z nami 7 miesięcy! W tym czasie dużo się wydarzyło, Mazi sprawił nam kilka problemów wychowawczych, ale o tym potem, a teraz czas na piękną choć smutną historię.
Mazi może i ma swoje za uszami, ale trzeba mu to wybaczyć, bo jest prawdziwym psim bohaterem. O jego przeszłości nie wiemy nic aż do momentu kiedy został znaleziony w lesie. Mieszkał tam z małą suczką (na zdjęciu). Żywił się czym popadnie, zdarzało mu się i ukraść kurę z gospodarstwa ku oburzeniu właścicieli. Był zapewne przeganiany, bity, nikomu niepotrzebny bezpański pies co mieszkał w lesie. A jednak komuś był potrzebny. Znalezione, złowione jedzenie przynosił tej małej suni i pozwalał jej jeść pierwszej, chronił ją i dbał. Zostali rozdzieleni, Mazi trafił jeszcze do dwóch domów i do domu tymczasowego, zanim trafił do nas. Mamy nadzieję, że jego mała przyjaciółka też znalazła dom.
I tak, kiedy siedzę sobie na kanapie, z komputerem na kolanach i piszę ten tekst, a Mazi leży obok, myślę sobie, że musimy zrobić wszystko co w naszej mocy, żeby ten pies był szczęśliwy.