niedziela, 19 kwietnia 2015

Księżna Pani

Pies w nasze życie wprowadza element zabawowy i komiczny. Element zabawowy dla przykładu: układ pomieszczeń w naszym mieszkaniu pozwala chodzić dookoła przez dwa połączone ze sobą pokoje i przedpokój, kiedy Pańcia tak sobie idzie, a pies idzie za nią, Pańcia czasem przyśpiesza. Pies oczywiście natychmiast także przyśpiesza, Pańcia zaczyna biec, to i pies za nią biegnie (to jest w ogóle w naturze psa, że jak coś biegnie to trzeba pobiec za nim, inaczej się nie da, chyba, że jest się bardzo zwyrodniałym i zgnuśniałym przedstawicielem gatunku). Kiedy Vega dogania Pańcie łapie ją ząbkami, delikatnie, ale znacząco, jakby mówiła: "złapałam cie!". Element komiczny wymyślamy sobie trochę sami, a trochę Vega nam w tym pomaga. Często psa przezywamy, nie brzmi to dobrze, ale to są miłe przezwiska, tak przynajmniej my uważamy, a Vega nie protestuje. Ostatni przylgnęło do Vegi imię Klucha, pewnie ze względu na gabaryty, niemałe naszego psa. Istnieje też zdrobnienie tego imienia - Klusia, a od tego idzie piosenka "Ta Vega ta Klusia ta Misia jest milusia", lub w bardziej "poważnej" wersji: "Ta Vega ta Klucha ta Micha jest milucha". Vega nazywana jest też Kangurzątkiem, Pchełką i Fasolką, ostatnie występuje w zdaniu: "Idziemy na polko Fasolko". Na tym zdjęciu można ją nazwać jedynie Księżniczką - Księżniczką na Ziarnku Grochu - ewentualnie - hrabianką; "Hrabina zaniemogła na globus". Nawet jeśli wygląda na to, że z psa się naśmiewamy, to Vedze to nic a nic nie przeszkadza, bo ma duży dystans do siebie i dobrze wie, że i tak jest najwspanialszym psem na świecie.

piątek, 10 kwietnia 2015

zniszczenia

Kilka dni temu nasz znajomy wyznał, że ma dość swojego psa, że ten go denerwuje bo niszczy. W rozmowie uczestniczył Pańcio, więc Pańcia zna problem jedynie z relacji Pana Męża. Rzecz skłoniła nas do pewnych przemyśleń. Przede wszystkim należy obalić mit, że pies w rodzinie to jedynie przyjemności - chociaż są to głownie przyjemności, ale dziś nie o tym. Po pierwsze: pies niszczy. Zwłaszcza jeśli weźmiemy szczeniaka możemy być pewni, że poniszczy wszystko, co się znajdzie w promieniu rażenia jego ząbków i łap. Może są jakieś niezwykłe wyjątki, pieski, które nic od swej wczesnej maleńkości nie zniszczyły, ale raczej bym się na to nie nastawiała. Do poniesionych przez nas strat należą: pogryzione meble, krzesła, stół, łóżko, wygryziona czy wykopana (dokładnie nie wiemy) dziura w kanapie, pogryzione buty (jedne nawet dość drogie, ale genialny szewc je uratował i nadal służą Pańci), pogryziona bielizna (fiszbiny są wszak stworzone do gryzienia!), porozrywane poduszki (co widać na załączonym obrazku), podarte poszwy, rozkopany ogródek... Ostatnio ofiarą padł świąteczny koszyczek i poświęcony baranek wielkanocny, co obudziło w nas nadzieję, że może nasz pies jakoś dzięki skonsumowanej święcące sam sie jakoś "uświęci". 
Już ta krótka i zapewne niepełna lista pokazuje, że pies niszczy. Szczęśliwie nasze meble nie należą ani do najdroższych ani do najnowszych. Kilku rzeczy było nam jednak żal. A kilku innych - nie. No bo co właściwie zrobić z takim świątecznym barankiem? Pewnie jeszcze długo byśmy się zastanawiali, a tak - mamy problem z głowy. 
Jeśli decydujemy się na psa musimy niestety wliczyć w koszta tej przyjaźni pewne zniszczenia. Nie mogę napisać, że się nigdy na Vegę nie zdenerwowałam, bo zdenerwowałam się wiele razy. Ale nie wyobrażam sobie już bez niej życia bo jest cudnym psem. A że zjadła to i owo? Przyjaciele są znani z tego, że wyjadają nam z lodówki, a Vega wyjada też rzeczy z pozoru niejadalne. Ale czy to duża cena za przyjaźń - nie sądzę.
ps: A że nie chcę odszczekiwać powyższej deklaracji skrzętnie trzymam buty pod kluczem.