niedziela, 6 maja 2018

bliskość

Mazi jest psem adoptowanym. Co to oznacza? W jego przypadku przede wszystkim złe wspomnienia. Jesteśmy razem już dwa lata i cztery miesiące i ciągle się siebie uczymy. Uczymy się sobie ufać. Pierwsze tygodnie, a nawet miesiące były "obwąchiwaniem się". Mieliśmy wrażenie, że Mazi ciągle nas obserwuje, ciągle jest czujny: wystarczył nasz jeden ruch, żeby pies budził się i nastawiał uszy. Bywało, że nasze zachowanie wywoływało strach, wystarczył gwałtowny ruch w stronę psa, albo próba wyczyszczenia mu oczu. A dziś? Nadal nie jest łatwo, mamy wiele wspólnych problemów, ale dziś... Dziś byliśmy na spacerze. Była piękna pogoda, świeciło słońce, wiał wietrzyk, nie było zbyt gorąco, idealnie na spacer z psami. Usiedliśmy na łące. Mazio jak zwykle - obserwował, pilnował nas. Aż w pewnej chwili, zmęczony, odpuścił. Położył się na trawie. Z tą miną szczęśliwego psa: otwarta, ziejąca paszcza, język puszczony bokiem. Siedziałam obok i było mi tak dobrze, że musiałam go przytulić. Pies położył się na boku, ja na nim, wydając nieartykułowane dźwięki potwora. I wiecie jak zareagował nasz pies z lasu? Radośnie! Kiedy się odsuwałam pchał mi nos pod ramię domagając się dalszych pieszczot. Więc znów go przewracałam i miziałam i tarmosiłam a on się tarzał w trawie. Wiem, że są psy , które nie lubią takich niewybrednych pieszczot i nigdy nie próbujcie tego z obcym psem (!). Ale nasz Mazio (tak to sobie tłumaczymy) tak długo musiał żyć bez miłości, że teraz domaga się jej mocniej. A ja cieszę się, że Mazurek mi ufa. Mogę być tak blisko niego. Mogę go tarmosić, bo jestem jego człowiekiem.